Jeździectwo Naturalne Bez Tajemnic
Hippika - Natural Horsemanship
Galerie / Hodowcy w Polsce zaczynają korzystać z metody imprintingu
Zdjęcia: Jarosław Zalewski, Monika Sawa, PDM

Sezon źrebień w pełni. Coraz więcej stajni i hodowli korzysta z metody imprintingu i wczesnego szkolenia źrebaków dr Roberta Millera. Oznacza to, że te naturalne metody dotarły już do właścicieli i hodowców co bez wątpienia wpłynie na podniesienie jakości i wartości hodowanych koni. Proces ten będzie się rozszerzał prawdopodobnie dość szybko, gdy jeźdźcy kupujący konie zorientują się, że konie które w okresie źrebięcym przeszły fachowy proces imprintingu i wczesnego szkolenia stanowią bez porównania większą wartość i zaczną pytać „ czy ten koń był imprintingowany jako źrebak?”. Ich proces dalszego szkolenia skraca się o miesiące a nawet lata co wprost przekłada się na oszczędność kosztów szkolenia i to od kilku do kilkunastu tysięcy złotych, nie mówiąc już o szansie na zrównoważonego, szybko uczącego się i chętnie z człowiekiem współpracującego wierzchowca. Źrebaki odczulone na wiele bodźców stwarzających w dorosłym życiu koni codzienne problemy (płoszenie, ponoszenie, odsadzanie, lęk przed rozmaitymi przedmiotami, człowiekiem, kowalem, wetem, zabiegami i wiele innych) oraz uczulone na pomoce (tolerowanie siodła, popręgu, miękkie ustępowanie wodzy, wędzidłu i łydce oraz innym pomocom, ufne i podążające za człowiekiem) zapamiętują to na całe życie stając się już w początkowym okresie pierwszego zajeżdżania dobrze przygotowanymi do współpracy z człowiekiem wierzchowcami. W listopadzie 2009 pierwsze przeszkolenie przez dr Millera przeszło ponad 20 osób ale udział w jego seminariach wzięły setki. Niektóre osoby prowadzą imprinting po prostu zapoznając się z DVD szkoleniowym i w stajni prowadzą imprinting z laptopem odtwarzając krok po kroku procedury z filmu dr Millera „Early Learning”. Warto posłuchać jak im idzie.

„Zdecydowałam się na imprinting źrebaka na zasadzie "nie zaszkodzi a może pomóc" To pierwszy źrebak mojej hodowli, który jest de facto jednym wielkim eksperymentem, więc czemu nie eksperymentować z metodami naturalnymi. Urodzony ogierek gładko przeszedł proces imprintingu. Jest ufny i łatwy w obsłudze. Źrebak nie stwarza żadnych problemów przy zakładaniu kantara, czyszczeniu, podnoszeniu nóżek, co niewątpliwie zaprocentuje w przyszłości. Jako grzeczny ułożony koń będzie mniej narażony na ryzyko stosowania metod przymusu przy zabiegach kowalskich czy weterynaryjnych. Myślę, że imprinting zaprocentuje również przy zajeżdżaniu. Jestem niezmiernie zadowolona z tego "eksperymentu" i myślę że w przyszłości skorzystam z metod naturalnych w pracy z tym koniem.”

Monika Sawa


„Zdecydowałem się na imprinting źrebiąt po konferencji dr Millera w Polsce. Nie wyobrażałem sobie, że kilka godzin poświęconych źrebakowi może przynieść takie efekty. Już na 2-3 dzień po narodzeniu nie miałem problemu z założeniem kantara, maluch stał spokojnie, mogłem podnosić jego nóżki, dotykać jego uszu a nawet zakryć mu oczy gazetą czy folią. Nie zastanawiając się długo zdecydowałem się poddać imprintingowi pozostałe 3 źrebaki, które miały się wkrótce narodzić. Pechowo jeden z nich, już w pierwszych dniach życia musiał przejść dwie operacje w klinice. Nic tak nie ułatwia pracy weterynarzom jak spokojny koń poddający się zabiegom bez kopania, wierzgania czy gryzienia. Źrebak został przewieziony przyczepą w drodze powrotnej do stajni i wierzę że zapamięta tę wycieczkę i w przyszłości także nie będzie się bał. Wszystkie cztery maluchy nie sprawiają kłopotów, nie uciekają, nie boją się i z dnia na dzień robią coraz większe postępy, część z nich już chodzi na kantarze, można je czesać, czyścic kopytka czy nawet suszyć suszarką. Myślę że dzięki fenomenowi imprintingu i wczesnego nauczania zaoszczędziłem wiele czasu który musiał bym w przyszłości poświęcić na budowanie zaufania i szacunku u każdego z nich.”

Jarek


„Jestem lekarzem weterynarii, który uczestniczył w warsztatach dr Millera na temat imprintingu koni. Jestem też właścicielką trzech koni, w tym jednego źrebaka, przy którego porodzie uczestniczyłam i przeprowadziłam imprinting. Zrobiłam to na podstawie książki "Sekrety końskiego umysłu" i teraz wiem, że mogłam to zrobić lepiej, ale i tak efekty były znakomite. Nasza klaczka już jako 8-dniowy źrebak dała się czyścic, stała na uwiązie, podawała nogi, dała się myć wodą i polewać wodą z węża. Poza tym była bardzo pozytywnie nastawiona do człowieka i do wszystkiego, co przy niej robiliśmy. Jako półroczne źrebię powędrowała na łąki, obsługa tamtej stajni chwaliła jej zachowanie. W maju kończy 3 lata i od września pójdzie do zajeżdżenia i mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Jako lekarz weterynarii, staram się rozmawiać z właścicielami koni i propagować metodę imprintingu, ale dla większości ludzi jest to takie czary-mary, w które nie wierzą. Nadal istnieje pogląd, że źrebaka i klacz po porodzie należy zostawić w spokoju, a potem zobaczymy.”

Dr Iwona Piechowska

„Zainspirowana wizytą dr Millera w Polsce postanowiłam sprawdzić działanie imprintingu jak i związanego z nim wczesnego szkolenia źrebiąt w praktyce . Metoda nie jest jeszcze w Polsce powszechnie znana. Dziś już wiem, że warto ją rozpowszechniać i polecać. Uważam wręcz że grzechem jest z wiedzy i doświadczeń dr Millera nie korzystać! Miałam to szczęście przeprowadzić imprinting na 5 źrebakach w ciągu ostatniego miesiąca i do dnia dzisiejszego kontynuuje ćwiczenia z każdym z nich. Zaskakujące jest to jak szybko te zwierzęta potrafią zaakceptować działania człowieka, przestają się bać a w miejsce strachu pojawia się zaufanie. Każdy źrebak jest inny, uczy się w innym tempie, jedne są bardziej wrażliwe na bodźce inne mniej, jednak w każdym z tych pięciu przypadków udało mi się osiągnąć podobne efekty. Klikudniowy źrebak akceptuje dotyk na całym ciele, nie mówiąc już o tym że można mu nawet wsadzić palec do nosa czy ucha. Nie boi się odgłosów suszarki, spryskiwacza, szelestu folii, gazety. Podstawowe działania jak czesanie czy czyszczenie kopytek nie stanowi problemu. Dwutygodniowy maluch chodzi już na uwiązie, nie odsadza się!!!! Można podejść do niego na wybiegu, spokojnie założyć kantar i zaprowadzić do boksu. Fascynuje mnie tempo w jakim te młode konie się uczą, ile strachu, nerwów i kontuzji można im zaoszczędzić! Za młodu można je nauczyć wchodzenia do przyczepy czy przechodzenia przez wodę, odczulić na różne „straszne” dla konia odgłosy i dźwięki. Mam nadzieje że spędzone z nimi chwile zaowocują i zaoszczędzą czas jaki trzeba byłoby im poświęcić na naukę rzeczy które już potrafią. Wiem też, że w tak wczesnym okresie życia można je równie szybko nauczyć także tych złych zachowań więc oprócz udziału w seminariach czytałam wszystko żeby dobrze zrozumieć metodę zanim podejmę jakiekolwiek działania. Cudownie jest móc przytulić się do takiego „oswojonego” malucha, z drugiej strony czuję ,że jeśli bym coś zepsuła dawno już „zarobiłabym” parę siniaków od tych milusińskich. Jestem dumna, widząc nieprawdopodobną różnicę zachowań pomiędzy źrebakami po imprintingu i tymi , które nie przeszły tego procesu. ”

Viktoria

Jak widać proces ten mogą poprowadzić weterynarze czy sami właściciele koni po wstępnym przeszkoleniu lub z udziałem drugiej osoby, która pomoże im w samych zabiegach. Przeprowadzając imprinting i wczesne szkolenie dajecie de facto koniowi szansę na szczęśliwsze i bezpieczniejsze życie wśród ludzi.



powrót
Wsiadaj na konia w taki sposób, w jaki chciałbyś, by ktoś zakładał ci na głowę kapelusz.

Ray Hunt