Jeździectwo Naturalne Bez Tajemnic
Hippika - Natural Horsemanship
Osobowości / - Jakub Toffel - Kuba - Gniezno
- Jakub Toffel - Kuba - Gniezno


             Konie w moim życiu pojawiły się na dobre, gdy miałem 10 lat. Ojciec, po kilku latach jazdy w SO Gniezno, postanowił mieć konia. I tak powoli z roku na rok powiększała się nasza stajnia, a ja, nieświadomie, rozpocząłem swą przygodę z końmi.

 

Kończąc studia historyczne wpadłem na dziwny pomysł. Postanowiłem zostać jeźdźcem sportowym.

Wyjechałem do Anglii do pracy z końmi wyścigowymi Ellen Collinson, jak się okazało na miejscu, zielarki oraz profesjonalnej equine iridologist. Dzięki niej, poznałem, co to jest old english horsemanship, a także, że konie pełnej krwi są szybkie. Baaaardzo szybkie. Ellen na widok moich długich strzemion uśmiechnęła się tylko i powiedziała „Good luck”, a ja w galopie dowiedziałem się, dlaczego.

Za jej namową, ruszyłem dalej, do pracy w Newmarket, wyścigi płaskie dla odmiany. Konie jeszcze szybsze i młodsze. No i to jeżdżenie w krótkich strzemionach. Po dwóch latach pracy w wyścigach wylądowałem w stajni WKKW. W końcu moja dyscyplina, pomyślałem. Andrew Nicholson, wyśmienity jeździec z Nowej Zelandii, tu się nauczę. No i się nauczyłem, że konie WKKW są szybkie i bardziej wytrzymałe niż w wyścigach.

 

Tu także zapoznałem się z francuskim stylem jazdy. Ta lekkość wodzy, jak oni to robili?

 

Wracając do Polski zapamiętałem jego słowa, „Riding is the easiest part, all other are difficult”. Powrót dość optymistyczny, tylko konie nie chciały mojego WKKW, sama przyczepa stanowiła problem, a co dopiero “szwedy” i “bankiety”. Cała wiedza w błoto.

 

Za namową mojej lepszej połowy, Klaudii, zorganizowaliśmy w 2015 roku L1 w naszej stajni (pamiętam jak mówiłem, „tylko przyczepa, nie będę nosił kapelusza”). No i się zaczęło. Wszystkie elementy jeździeckiej układanki, jakie znałem, należało przestawić i poukładać na nowo. Wyjazd w teren na L2, kierowanie wzrokiem między drzewami, magia i lekkość. Warsztaty balansu i dosiadu oraz dwie lonże idealnie wkomponowały się między kursami do L3.

W międzyczasie wkręciłem się, jak to historyk, w rekonstrukcje. Konie musiałem przyzwyczajać do niecodziennych sytuacji, wystrzałów, zgiełku bitewnego. Wszystko stawało się testem nowych umiejętności, każdy kolejny ujeżdżony koń, pokazywał mi skuteczność metod JNBT. Kurs L4 - widok kilku par, jeździec – koń, na maneżu bez ogłowia, niezapomniany. Pełne skupienie koni i jeźdźców. Dopełnieniem było L6 w 2017 roku, które wymagało pogłębionych relacji z koniem.

Wiedziałem już, że wkroczyłem na drogę bez powrotu.

Znajdziecie mnie w naszym rodzinnym ośrodku pod Gnieznem lub na mailu kuba@jnbt.pl

Do zobaczenia na szkoleniach. 

Kuba

 

 

ps: Właśnie zaczynam się rozglądać za swoim kapeluszem.



powrót
Nieważne "co" się robi, ale "jak " się robi. Alois Podhajsky