![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Czy jest coś bardziej emocjonującego niż stanąć oko w oko
z żywiołem w postaci dzikiego ogiera, który jeszcze tego samego dnia pasł się
na łące wśród swojego stada? Dla uczestników
kolejnej edycji kursu JNBT Przygotowanie Młodych Koni - Konie Dzikie, był to
jeden z tych momentów, który prawdopodobnie na zawsze zostanie w ich pamięci.
W trakcie pięciu dni, uczestnicy szkolenia uczyli się jak prowadzić tak wielkie stado na spędzie, jak sortować młodzież do treningu oraz budowali relacje ze zwierzętami, które dotychczas nie miały kontaktu z człowiekiem, uzyskując stopniowo kontrolę nad ich ruchem, pierwszy dotyk, założenie kantara, prowadzenie na linie, założenie siodła aż w końcu wspinanie się na ich grzbiet. W tym zaskakująco krótkim czasie udało się uzyskać elementy pracy z koniem, które w klasycznym jeździectwie niejednokrotnie zajmują tygodnie, jeśli nie miesiące i często okupione są cierpieniem ze strony zwierzęcia i wielkim zagrożeniem dla pracującego z nim człowieka.
Kurs odbył się już 6 rok z rzędu, w ośrodku
agroturystyczym Ul, gdzie na terenie tysięcy hektarów, przebywa stado ponad 300
dzikich koni. Może się zastanawiacie, jak z tak ogromnej masy koni pasących się
na odległych od ośrodka pastwiskach, można wybrać pojedyncze osobniki do pracy? To przedsięwzięcie, nie byłoby możliwe gdyby
nie perfekcyjnie współpracująca grupa ekipy JNBT, pracowników Ula, uczestników
szkolenia wspomaganych przez obraz z kamery drona - ułatwiającego obserwację
położenia koni. Stado, otoczone
początkowo przez pieszych a później przez jeźdźców miało szukać dla siebie
drogi ucieczki, wyznaczonej jako trasa przepędu. Po początkowych trudnościach,
ruszyło w zaplanowanym kierunku, wywołując wzruszenie na twarzach mogących
obserwować je osób. Każdy sygnał, że stado obiera zły kierunek, wymagał
natychmiastowej reakcji ze strony jeźdźców, sprawiając, że emocje sięgały
zenitu. Skuteczne pokierowanie ruchem stada pozwoliło zapędzić je do ośrodka i
zapewnić chwilowe poczucie dobrze wykonanego zadania. Ta
satysfakcja nie
potrwała niestety długo - ledwo bramy zaczęły domykać się za ostatnimi
zwierzakami, kłębiące się w najwęższym punkcie pastwiska stado, zdołało
zamienić ogrodzenie w drzazgi przebijając się w kierunku drogi powrotnej. Próba
ponownego zawrócenia stada z siodeł spaliła na panewce i gdyby nie ekipa
pieszych czekająca na dzikusy na pobliskich łąkach, cały wysiłek włożony w spęd
poszedł by
na marne. Z duszą na ramieniu, stado zostało zostawione na tych
prowizorycznie ogrodzonych terenach a kolejna próba zapędzenia ich do Ula,
miała nastąpić kolejnego dnia. Ranek okazał się piękny, nie tylko dzięki przyrodzie
skąpanej w jesiennej mgle i słońcu.
Stado, szczęśliwie, pozostało na łąkach i po dwugodzinnej pracy pieszych,
finalnie znalazło się w ośrodku, gdzie w przepędniku, odseparowano młode ogiery
do pracy.
Pracę szkoleniową zapoczątkował wybór po jednym z ogierów dla
każdego z uczestników, spośród wyselekcjonowanych do pracy osobników. Już
obserwacja ich zachowań, reaktywności na dźwięki czy śladów na skórze po walkach o dominacje z
innymi ogierami, mogła wiele powiedzieć
o ich charakterze, pozycji w stadzie oraz pozwolić przewidzieć potencjalne
wyzwania. Szkolenie, odbywało się
jednocześnie w trzech roundpenach - ogrodzonych wybiegach zbudowanych na planie
koła, umożliwiających początkowo pracę "na wolności", później przy
wykorzystaniu liny czy kantara aż w końcu w siodle, w warunkach
ograniczonej przestrzeni. Praca
nadzorowana była przez zespół trenerów szkoły Jeździectwa Naturalnego Bez
Tajemnic JNBT, służących w każdej chwili radą i pomocą w zakresie interpretacji
sygnałów ze strony konia czy wyboru
potencjalnych rozwiązań. Sesje przeplatane były wykładami rozszerzającymi
wiedzę związaną z sygnałami służącymi do komunikacji w stadzie, oraz nastawionymi
na zwiększenie świadomości, co do potencjalnych zagrożeń.
Można by zapytać - co jest w tym wszystkim takiego
szczególnego i co uczy praca z dzikim ogierem w porównaniu do interakcji z
koniem stajennym? Jako osoba, która zdecydowała się na pracę w roundpenie,
stwierdzam, że nic do tej pory nie uświadomiło mi jak istotna jest uważność na
komunikaty wysyłane ze strony konia, i jak ważny jest dla relacji z koniem najmniejszy
ruch, gest czy kierunek w jakim pada mój wzrok. W pracy z dzikim ogierem nie ma
miejsca na przypadkowość czy półśrodki, a w trakcie pracy każdy błąd kosztował
mnie brak postępów w budowaniu relacji. Doprowadził do sytuacji, w której ogier
próbował jasno dać mi do zrozumienia, że on tu rządzi, a przede wszystkim
sprawił, że musiałam czekać na jego pozwolenie na mój pierwszy dotyk ponad dwa
dni. Ta lekcja okazała sie nieoceniona w kontekście powrotu do codziennej pracy
z koniem stajennym. Pozwoliło to między innymi zauważyć sygnały jego braku
akceptacji mojej presji i zareagować na nie adekwatnie. Zrozumiałam też znaczenie, jakie ma dla naszej
relacji mój przypadkowy krok w tył, czy źle skierowane spojrzenie. Praca z dzikusem nie była tylko zimną
obserwacją reakcji konia i analizą wybranych metod czy popełnionych błędów,
ale przede wszystkim niezwykle silnym przeżyciem emocjonalnym. Wśród tych
emocji był niepokój przed niewiadomą w
postaci zwierzęcia z jakim przyjdzie mi pracować, zrezygnowanie i łzy, gdy mój
wysiłek nie przynosił efektów, aż po wzruszenie, gdy pierwszy raz poczułam
oddech dzikusa na swojej ręce a po chwili jego ciepło pod palcami, gdy zgodził
się na pierwszy dotyk. W chwilach załamania i braku wiary w siebie, pomagały mi
słowa innego uczestnika, który zauważył, że z każdą edycją kursu przygotowania
młodych jest pewniejszy i skuteczniejszy w tym co robi. W końcu najlepiej
uczymy się na własnych błędach. Poza tym, nie bez przyczyny mówi się, że
praktyka czyni mistrza.
Niezwykle wartościowe było obserwowanie zmian w
zachowaniach koni i osób które z nimi pracowały. Ogier, który przywitał jednego
z uczestników tupnięciem i strzałem z zadu w ciągu trzech dni, przy pomocy
trenerów zaczął akceptować pomoce i pozycje człowieka.
Mimo, iż każdy z uczestników czy obserwatorów doświadczył i zapamiętał inne momenty ze szkolenia, łączy je wspólny mianownik, który powinien stać się przesłaniem dla czytelnika tego artykułu. W relacji człowiek-zwierzę nie ma miejsca na półśrodki. Każdy błąd z naszej strony będzie skutkował innym obrazem naszej relacji budowanej z koniem i tylko zdobywanie kolejnych doświadczeń, uważne obserwowanie zwierzęcia, dokształcanie się, kontrola własnego ciała i pokora mogą sprawić, że staniemy się leaderem zarówno dla dzikiego ogiera oddzielonego od stada, jak i dla naszego ulubieńca stojącego w stajni.
Joasia Paszkowska Rogacz, JNBT
film z dzikich koni tutaj